real czy wirtual?
Podobno wszyscy wolą monitor od spotkań w cztery oczy. Brak czasu i wygoda sprawia, że zamiast iść z kimś do kina wolimy wysłać mu prezent przez Naszą-Klasę (to swoją drogą całkiem intratny biznes). Idąc ze znajomym na lunch trudno uniknąć nerwowego zerkania na komórki. Jakiś SMS? Jakiś e-mail? Wygląda na to, że prawdziwy świat przestał się dla nas liczyć.
Jak w takim razie wytłumaczyć fenomen wybitnie towarzyskich spotkań barcampowych? Od kilku miesięcy z zainteresowaniem obserwuję i uczestniczę w tym zjawisku, gdzie branża stricte “wysoce technologiczna”, co więcej żyjąca wprost z wszelakich biznesów w sieci jest w stanie regularnie i tłumnie pojawiać się w kilkunastu miejscach w Polsce. Z moich wyliczeń wynika, że miesiąc w miesiąc ponad tysiąc “bywalców” jednoczy się przy kuflu piwa, słuchając przy tym naprawdę wysokiej jakości merytoryki. Z drugiej strony tradycyjne konferencje i seminaria zaczynają świecić pustkami. Gdzie tkwi klucz do sukcesu, bo nie jest nim chyba darmowa pizza ;)?
Comments
Anonymous
February 15, 2009
Ciekawość - fermentująca i buzująca, zrodzona w efekcie wielogodzinnego tkwienia przed kompemAnonymous
February 15, 2009
Szczerze mówiąc zawsze myślałem, że wielogodzinne tkwienie (obojętnie przy czym) sprzyja generalnemu uwstecznieniu ;)